dzisiejszy dzień rozpoczął się kiepsko, koło 5:00 rano obudził mnie potworny ból w okolicach karku, żadne leki, które mam w domu nie były w stanie go zmniejszyć, ból uniemożliwiał jakikolwiek ruch, po obiedzie postanowiłam zadbać o kondycję nadszarpniętą przez infekcję, która jakby nie do końca chce odpuścić, poszłam na spacer, z kilkoma odpoczynkami dałam radę przejść ponad 7 km, a jeszcze tydzień temu 70 metrów to było za dużo, a najlepsze - przyniosłam w aparacie za dużo zdjęć, by łatwo wybrać jedno zdjęcie, teraz piję swoją ulubioną herbatę i stwierdzam, że chyba nie jest już tak źle