niedziela wcale nie była mniej intensywna. rano śniadanie z Domi bo przyjechała do Gliwic, później do domu spakować się i w skały. tam na szczęście udało mi się zdrzemnąć na hamaku w cieniu (jaki to był dobry zakup!) no i szybki powrót do domu i kierunek Katowice na koncert Łony i Webbera. było cudownie! miałam taki poziom ekscytacji jakbym w życiu na koncercie nie była, brakowało mi mocno tego uczucia ❤😀