Co można robić po tak trudnym dniu jak dzień pogrzebu bliskiej osoby? Leżeć na kanapie, bo pogrzeb wyciąga wszystkie siły. Wsiadłam więc z rana w busa całkiem obolała na ciele i duszy. Pojechałam na Kazimierską Wiosnę Fotograficzną, wiedziałam, że będą tam moi przyjaciele w fotografii. Przyjechałam tak wcześnie, że Kazimierz był jeszcze pusty. Zrobiłam pierwsze blisko 5 tysięcy kroków zanim zaczęliśmy. Daniel Mróz pokazał nam kilka cyklów reporterskich, opowiadał o pracy reportera bez cukrzenia, a potem otworzył swoją wystawę aktów, tak odmienną, że aż trudno uwierzyć, że te dwa światy są w jednej osobie. Potem poszliśmy na jeszcze dwie wystawy. W planie był plener 4 cmentarze, taki spacer... W wersji na Maksa to przełaj, normalni ludzie idą dnem wąwozu, takiego w kształcie litery V, ale nie z Maksem. Przecięliśmy dwa wąwozy, nie powiem kto zjeżdżał na tyłku 🙈 bo gruba warstwa liści jest niezbyt stabilnym gruntem. W pewnym momencie znaleźliśmy się w bajce, za siedmioma górami, za siedmioma wąwozami był sad jabłkowy, zachodziło słońce, na gołych gałęziach czerwieniły się jabłka, których nikt nie zebrał. Potem tylko trzeba było znów zejść do cmentarza żydowskiego, kilkadziesiąt metrów stromo w dół, normalni podjeżdżają meleksem na dół. Po całym dniu rany na duszy były opatrzone, bolały mnie jedynie nogi. Życie jest za krótkie by siedzieć na kanapie