anna_pelka znowu listopadjak wiatr od Tatrskrzywiony wątlesię tulijak człowiekniemarności wartwydarty śmiercispod powiek
nim dotknie mgłynim zwieje jąodpowiekomu wybaczapoetom nie – wciąż mylą sięnawet po latach
wybaczy mówcomże słów im brakkiedy podrzuca listkiemprzysięgi szpiegówujawni za dniawycięte wilczym sidłem
po drodze odprowadzi tychktórzy nie wiedząże żyjąśmiechem odpowiebo lubi śmiechzimnym oddechem zawyje
ukryty w liściachlistopad – wiatrsny ukołyszeniczyjeten wiatr od Tatrtyle jest wartże żyje chociaż nie żyje
anna_pelka znowu listopad
jak wiatr od Tatr
skrzywiony wątle
się tuli
jak człowiek
niemarności wart
wydarty śmierci
spod powiek
nim dotknie mgły
nim zwieje ją
odpowie
komu wybacza
poetom nie – wciąż mylą się
nawet po latach
wybaczy mówcom
że słów im brak
kiedy podrzuca listkiem
przysięgi szpiegów
ujawni za dnia
wycięte wilczym sidłem
po drodze odprowadzi tych
którzy nie wiedzą
że żyją
śmiechem odpowie
bo lubi śmiech
zimnym oddechem zawyje
ukryty w liściach
listopad – wiatr
sny ukołysze
niczyje
ten wiatr od Tatr
tyle jest wart
że żyje chociaż nie żyje