Taka refleksja dziś, że za mało mówi się i wzajemnie edukuje o tym, że to właśnie małymi zmianami tworzy się te wielkie, a będąc przytłoczonym i osłabionym mnogością informacji lejących się strumieniami zewsząd próbujemy wbrew temu brać się za pokonanie wielkiego dystansu już na samym starcie. Wczoraj minęło 50 dni mojego wyzwania i dopiero teraz poczułem, że może zrobiłbym jakieś zdjęcia aparatem zamiast kieszonkowym Osmo. Po dzisiejszym dniu z kolei widzę, że warto go będzie mieć gdzieś na wierzchu, ale ciągle jeszcze robienie zdjęć tylko aparatem to dla mnie zbyt wysokie progi. Mimo to dobrze się z tym czuję, bo właśnie te malutki kroki uczą cierpliwości, pokory i świadomości w jakim jest się miejscu.