Zrobiło się wiosennie, więc postanowiliśmy wyprowadzić kotki na pole. Wszystkie były dość ostrożne i szybko wróciły do domu. Tylko Farcik i Kluska wypuściły się na dłużej. Niestety Farcik wszedł na wielkiego świerka przed domem i nie potrafił z niego zejść. Nie mieliśmy świadomości, że on tam siedzi. Przesiedział tam kilka godzin. Dopiero po południu Kluseczka zaczęła miauczeć i pokazywać pyszczkiem na drzewo. No i wysoko, wśród gałęzi zobaczyliśmy Farcika, przytulonego do pnia. Nasza drabina była u rodziny, trzeba było ją przytargać przez całą wieś. A potem akcja zdejmowania kota ze świerka przez Bartka. Było trudno, bo świerk bardzo wysoki, ma duże rozłożyste gałęzie, kłuje. Kotek nie dał się jednak wziąć. Ze strachu skoczył z drzewa i popędził na oślep przed siebie. I szukaj wiatru w polu. Nie wrócił.