Dworzec PKP w Zabrzu. Miło, że w czasie ulewy przejście do peronów nie zostało podtopione, jak to czasem tutaj bywało. Pomagam mamie nieść walizkę. Nie ma podjazdów i zjazdów dla bagaży. Bo skąd by na dworcu wzięli się ludzie z bagażami...? Znoszę walizkę w dół. Potem do góry. Macham mamie. Wracam. Pakuję się wprost na posiłek kolesia w pomarańczowym T-shircie. Trochę to głupie, że obcy ludzie gapią się, jak on je. Trochę tak, jakby niechcąco znaleźć się u kogoś w domu wbrew woli tej osoby, w czyjeś życie się wpakować. I cóż z tego, że jego kuchnia akurat dziś na tej ławce wypadła? Uczestniczę w tym gwałceniu prywatności bardziej, bo robię mu zdjęcie. Mam nadzieję, że tego nie widzi. To nic osobistego. Raczej uniwersalnego. "Nie wolno siadać na kaloryferach!" Intrygujące przesłanie. Motto na dziś?