Praca z domu ma swoje uroki. Teoretycznie mogę wstać z łóżka o 7:55 i nadal zdążyć na 8:00 do pracy. Praktycznie, oczywiście ma to zerowe szanse powodzenia, wstaję z reguły po 6, a i tak się spóźniam.
Minusem natomiast jest to, że w niektóre dni w ogóle nie wychodzę z domu. Bo po co? Zakupy ogarnięte, po pracy jest sporo rzeczy do zrobienia i tak mi mija dzień.
W takich chwilach poranne bieganie pozwala mi chociaż na chwilę wyrwać się poza kwadrat. No i poszukać okazji do zdjęcia, bo rano światło jest całkiem przyjemne.
Szkoda, że bieganie i robienie zdjęć w zasadzie się wykluczają :D