Pod wpływem impulsu zapisałem się na portfolio builder w warszawskiej Rzece. Strasznie byłem ciekaw jak wygląda taka praca w studio, bo do tej pory nie miałem okazji, a już tym bardziej w towarzystwie specjalistów. Zabrałem więc rodzinę na weekend do Warszawy i poszedłem zostać "profesjonalnym fotografem studyjnym". No i okazało się, że żaden ze mnie profesjonalny fotograf, tym bardziej studyjny 😅 Kiedy miałem swój czas na sesję, to tak na prawdę nie wiedziałem czego się złapać, jak ustawić światło, ani nawet co ja w ogóle chcę uzyskać. Stresowałem się okrutnie, coś tam próbowałem wyrzeźbić i pstrykałem zdjęcia jak jakiś szalony paparazzi - słowem, totalna klapa. Najfajniej wyszła tak na dobrą sprawę ostatnia z 4 sesji. Spieszyło mi się żeby wyjść, bo myślałem, że całość wydarzenia skończy się trochę szybciej i byłem już umówiony z Agnieszką, więc postanowiłem zacząć ten ostatni cykl i zrobić taką sesję "na szybko". Na tej sali akurat najbardziej podobał mi się lustrzany, falowany sufit, od którego postanowiłem odbijać światło lampy i uważam, że dawało to fajne efekty. Sesja szła nam płynnie, ale to akurat w głównej mierze zasługa modelki i wyszła nam taka sesja fashion. Dzięki temu, że na koniec wyszło całkiem, całkiem, to nie wyszedłem z poczuciem totalnej porażki, ale najbardziej z siebie zadowolony też nie byłem 😛 Może po prostu praca w studio nie jest dla mnie? A może powinienem dać sobie jeszcze szanse?
basias Dobrze mieć cele i je realizować i nie ważne czy nam się udaje czy nie, ważne że spróbowaliśmy Powinieneś być z siebie dumny 👍