Weekend czas zacząć, czyli jazda po robocie
Taki mały „rozjazd”. Start w Zawierciu, kierunek Fugasówka i Orlen. Tam dobijam do Jara i Pawełka. Krótka pauza i lecimy dalej w stronę Szczekocin. Lekki deszcz nas złapał, ale nic, co mogłoby odebrać nam ochotę na kręcenie.
Kierunek Koniecpol. Kolejna stacja, kolejna ekipa. Tam trwał mini-wyścig: kto pierwszy? Udało się nam, a chwilę później dojeżdżają wszyscy. Nie spodziewali się mnie nie wiedzieli, że się pojawię, hehe. Ale wiadomo: im większa ekipa, tym lepiej się jedzie.
Znowu Szczekociny, głównie asfalt, ale trafił się jeden odcinek piaskowo-szutrowy. Za Żarnowcem łapie nas lekki brak snu. Nic wielkiego chwilka i znowu kręcimy jakby nigdy nic. Można powiedzieć, że kierujemy się na Kraków, choć to jeszcze nie Kraków.
Jaro i Pawełek zwijają się na pociąg, a ja na luzie czekam na resztę ekipy na stacji. Po dłuższej chwili odłączam się jadę do siebie, a reszta ciśnie dalej, prosto na Zakopane, w stronę gór.Większość jazdy odbyła się nocą krótki dzień, długie kręcenie. Letnie buty z pokrowcami dały radę, ciepło w palce. Nikt nie mówi, że jazda w nocy jest dla każdego ale wszystkiego trzeba spróbować.
A Zakopane też jeszcze odwiedzę. A jak nie tam… to zawsze zostaje okolica Miechowatam też jest Zakopane tylko takie troche mniejsze 😅 Wyszło około 230km
Dorka Jak widać, nie ma złej pogody 😉 super!