Jechałam samochodem. Znad stawów połyskiwało czarodziejstwo. Musiałam szybko wybrać, albo skręcę, zatrzymam się i będę brodzić w błocie oraz złocie, albo dotrę na czas. Spóźniłam się. Buty jakby nigdy nie myte, ale za to przy każdym moim ruchu sypał się złoty pył.