Bieganie jest niesamowicie satysfakcjonujące. Szczególnie ostatnie kilkaset metrów, kiedy słychać już gwizdki, oklaski i zapowiedzi spikera. Dla tej chwili zdecydowanie warto się przemęczyć 😀
Dzisiaj tego uczucia miał okazję posmakować mój starszy syn. I wygląda na to, że mu się spodobało. Córka połknęła bakcyla już trzy lata temu i tym sposobem z dzisiejszego, dziesięciokilometrowego biegu w Lądku-Zdroju przywozimy trzy medale.
No i jak tu nie kochać biegania po górach.
Wygląda na to, że do wkręcenia została mi tylko żona (obiecała, że za rok pobiegnie), no i najmłodszy, ale on ma jeszcze trochę czasu.