Nie odpowiem po co obudziłam się po 3 nad ranem, bo nie wiem. Był piękny wschód słońca, więc pierwsze fotki dziś strzelałam koło 4.30, nie dość, że bez sensu kadrowane, to połowa prześwietlona. Nastawiłam kawę w kawiarce, zanim dobiegłam pół kuchenki było w kawie. Pewnie powinnam zostać w domu, ale dziś w odległości nie większej niż 2 km od miejsca mojego zamieszkania odbywały się dwa wydarzenia związane z fotografią, "Fotograficzne dokumentacje histerii w szpitalu Salpêtrière." - wykład dr Aleksandry Skrabek, otwarcie wystawy "CIAŁO", fotografie autorstwa słuchaczy Lubelskiej Szkoły Sztuki i Projektowania i spotkanie z Grzegorzem Wełnickim w ramach Akademii Odkryć Fotograficznych oraz spotkanie i wernisaż wystawy Witolda Węgrzyna. Wybrałam to drugie. Spotkanie skierowało się w stronę dyskusji, mocno niemrawej, o przyszłości fotografii, która wiele traci na byciu cyfrową i prawdziwa fotografia to tylko analog. Przy czym bohater spotkania jest bardziej foto-grafikiem niż fotografem. W jednym mogę się z nim zgodzić, że fotografia aktualnie stanowi jakby język, bo niezależnie czy ktoś to przeczyta i tak widząc zdjęcie domyśli się, że byłam na jakimś spotkaniu. A co do moich zdjęć na tym spotkaniu - nie byłam w stanie ogarnąć trudności wnętrza, prawie wszystkie zdjęcia poruszone, mimo, że przecież w tym budynku robiłam nieraz zdjęcia.
Iwona- shadoke Takie dni się zdarzają, choć nikt z nas ich nie chce i na pewno nie lubi... Po burzy zawsze przychodzi słońce 🌤️🌤️🌤️ ciepło myślę o przesyłam dobrą energię 😍😍😍 ta kawa... Nie zazdroszczę 🙂