Rety! Ale mam zaległości. Robię codziennie zdjęcia, jednak totalnie nie mam czasu ich wrzucać do sieci. To jedynie dowód na to, jak wiele się dzieje ostatnio w moim życiu. Niestety nie tylko dobrego, bo ostatnio jesteśmy królami chorowania! Ale pewnie przeżyjemy i to.
13.01.2020 Rocznica, kolejna, aż siódma. To całkiem zabawna historia. Poznałam mojego męża 16 lat temu... w KOŚCIELE. Ja miałam wtedy 8 lat, Mario 10. Śpiewałam w kościelnej scholi a on był ministrantem. Szybko się zakumplowaliśmy, a potem przyjaźń między nami trwala lata. Aż do pamiętnych Andrzejek dla scholi i ministrantury, gdzie tańcowaliśmy razem pół wieczora, a naszym hitem stał się utwór "To nie ja byłam Ewą"! Miałam wtedy 13 lat. Mario jako szarmancki młody mężczyzna, chciał mnie odprowadzić do domu. (Wraz ze swoim kumplem ofkors- tak się robiło dla odwagi) Pod moim domem zebrał się na odwagę i chciał mi skraść buziaka! Odskoczyłam jak oparzona i wykrzyczałąm pamiętne "Co Ty ronisz! Czuję sie zagrożona" i uciekłam do domu. Nie rozmawialiśmy ze sobą chyba ponad rok! Unikałąm go jak ognia. Jak to, mój przyjaciel! Takie rzeczy??? Bleeee... Po ponad roku zebrałam się w sobie, i na Jego zaproszenie, przyszłam do niego na imprezę z okazji urodzin. Tak oswajaliśmy się ze sobą jakiś czas, aż do pamiętnej kolędy u mnie w domu!
Po latach Mario wyznał mi, że wyprosił kolegę, aby się z nim zamienił, żeby ten mógł przyjść do mnie do domu tego dnia. Wchodzą ministranci, wchodzi Ksiądz. Wszyscy się znamy, przecież przez lata spędzamy ze sobą kilka mszy tygodniowo, ja na chórze, oni przy ołtarzu. Ksiądz tak obczaja mnie, Maria, moją mamę, babcie, znów mnie i nagle wypala patrząc mi w oczy, pokazując na Maria! I mówi "ON BĘDZIE TWOIM MĘŻEM"! Na co ja podskoczyłam jak oparzona, oznajmiam, że fuu i ble, że nigdy w życiu i muszę iść się spawiować! Oczywiście ksiądz to podkreślił, kierując słowa ku mojej mamie, oznajmiając jej, że Mario będzie jej zięciem!...
Cóż, ale historia! Dwa lata od kolędy zaczęliśmy się spotykać! To był 2013 rok, dokładnie 13 stycznia, kiedy po finale WOŚP, w przypływie złości rzuciłam NA OŚLEP, za plecy ogromną, twardą, zbitą ze złości i irytacji śnieżną kulkę. Zgadniecie gdzie wylądowała? Prosto na nosie Maria! Idealnie, centralnie trafiłam mu nią w twarz! Nawet nie patrzyłam za siebie! Stało się to dokładnie pod tym samym kościołem, gdzie się poznaliśmy. Przerażona, że złamałam mu nos, pobiegłam odkopać mu oczy spod śniegu! Przepraszałam tak gorąco i gorliwie, że te słowa gdyby mogły w sekundę stopiły by mu śnieg na twarzy! A on to wykorzystał i mnie pocałował! Trzy lata później wzięliśmy ślub i urodził nam się pierwszy syn.
Nasza historia trwa już 16 lat! Tyle się znamy! Całych siedem lat jesteśmy parą. Od trzech w małżeństwie. Bywa różnie, kwadratowo i podłużnie! Ale ta historia potrwa co najmniej jeszcze drugie tyle! Gdybym mogła Wam to jakoś streścić, to gwarantuję, że sikalibyście ze śmiechu!
Buziam!
Natalia
bizon Wow, it's a really twisted story! And yeah, when you're so young the opposite sex is strange and awful and you think you'll never get married and do such things :D Nice that after all you got back together :)