Jedno zdjęcie dziennie - wielkie halo. Tymczasem po 10 dniach... niemalże wszystko w domu obejrzane z każdej strony, podwórko z okna w kuchni też i widok na ulicę z drugiej strony. Zrobiłam kilka zdjęć dziś. Nie podobają mi się. I nie chodzi tu o żadną perfekcję, nie podobają mi się, bo nie. Czasami, bez wnikania w szczegóły, czujesz w sobie wielkie NIE. Odpuściłam. Nie będę się zmuszać. W sensie zmuszanie odpuściłam. Natomiast lubię wyzwania. To, co łatwe, jest podejrzane. Pozwoliłam, by mój dzień biegł normalnym trybem. Czasami tylko podnosiłam głowę, patrząc, że może właśnie już? Pojechałam na urodziny Madzi. Taka niespodzianka w gronie sympatycznych osób. Wychodząc z jej domu zobaczyłam nagle. Ktoś powie, że banalne, że nic takiego? A ja tam słyszę tę ciszę lekko opadającego śniegu, melodię latarni. TAK...
Jan Pinkosz Wbrew pozorom, wcale nie trzeba mieć idealnego słuchu, by słyszeć ciszę lekko opadającego śniegu. 🙂