Najtrudniej zobaczyć coś w miejscach, w których się ciągle przebywa. W sumie to trochę nas mózg oszukuje, żebyśmy mogli normalnie żyć. Bo czy można by funkcjonować myśląc ciągle o odrapanej ścianie w przedpokoju, małym wgnieceniu w lodówce czy prawie niewidocznej plamce na obrusie (które, oczywiście, same się zrobiły)? Prościej żyć nie widząc, czyli nie myśląc (a sparafrazuję sobie Kartezjusza: widzę, więc myślę). Od czasu do czasu jednak nachodzi mnie, żeby zobaczyć. I bywa, że zobaczam. Mój kościół - moje mistyczne przeżycia dziecięce. Ta magia ulotna z tamtego świata czasami przechadza się uliczkami, siada na ławce na skwerku, przemyka za krzakami. A dziś udało mi się ją przyłapać snującą się wokół mojego kościoła z dzieciństwa. Nie wiedziałam, że szelma tam łazi!
Iwona- shadoke Powiem Ci Beata, że bardzo CI zazdroszczę! Zazdroszczę Ci, że jesteś na początku tego projektu, magia,,, a szelma robi klimat, a światło....???? Co ono zrobiło z tym konarem, prawie grafika!