Returning to Perełka. I wrote earlier when it came to us. She was not with us for long and one night she passed away seriously ill.
How Mikado came to us I don't know, I don't remember. He was a small red mongrel with short legs, so lush. I was about 7 years old and he was my friend. At the age of eight, I became seriously ill - hospital, inpatient treatment and these things. My parents did not want to let me go to the sanatorium, so instead of going to the sanatorium, I went to my grandparents in Włocławek and I regularly attended the sanatorium outpatient clinic. Mikado came with me to his grandparents. And we were just making up there. The dog was not only a dog but also a substitute for my home. When my parents were about to visit me, I would put a stool from the Grandparents' apartment and wait with the dog for hours when they would arrive. After a year I came back home, but not in Myszków but in Kostrzyn on the Odra. Mikado stayed with his grandparents. Both Grandma and Dzadek did not want to give it back. I really wanted him to come with me, but the adults' decision was different. Mikado stayed with his grandparents. Because I went to them for Christmas and holidays, I often saw a dog. Unfortunately, he ended his life before my eyes. Together with my sister and dog, we went for a walk and the dog fell under the car. Of course, the car didn't even stop. That was the sad end of my Mikado.
Wracając do Perełki. Jak do nas trafiła pisałam wcześniej. Nie była z nami długo i którejś nocy odeszła ciężko chora.
Jak trafił do nas Mikado nie wiem, nie pamiętam. Był małym rudym kundelkiem z krótkimi nóżkami, takim liskowatym. Miałam wtedy ok. 7 lat i był moim kumplem. W wieku 8-miu lat poważnie zachorowałam - szpital, leczenie poszpitalne i te rzeczy. Rodzice nie chcieli mnie puścić do sanatorium, więc zamiast do sanatorium trafiłam do moich Dziadków we Włocławku i uczęszczałam regularnie do przychodni przysanatoryjnej. A do Dziadków pojechał ze mną właśnie Mikado. I tam dopiero rozrabialiśmy. Pies był nie tylko psem ale także namiastką mojego domu. Gdy rodzice mieli mnie odwiedzić wystawiałam z mieszkania Dziadków stołeczek i razem z psem czekałam godzinami kiedy też oni dojadą. Po roku wróciłam do domu, ale już nie w Myszkowie tylko w Kostrzynie n.Odrą. Mikado został u Dziadków. Oboje Babcia i Dzadek nie chcieli go oddać. Ja co prawda bardzo chciałam, żeby pojechał ze mną, ale decyzja dorosłych była inna. Mikado został u dziadków. Ponieważ na święta i wakacje jeździłam do nich więc psa często widywałam. Niestety zakończył swoje życie na moich oczach. Razem z siostrą i psem poszłyśmy na spacer i pies wpadł pod samochód. Samochód oczywiście nawet się nie zatrzymał. Taki był smutny koniec mojego Mikada.
Julia Jakie dobre 😍