Dziś wczesnym rankiem miałam sprawę w centrum. Wschodu słońca nie było. Za to był przeraźliwy wschód szarości. Poszłam nad stawy. I tak miałam po drodze, a nie chciało mi się wracać szybko do domu, bo w perspektywie rysowało się 8 godzin przed monitorem. Szarość tak się zagęściła, że trudno było się przemieszczać. Szłam jak obrażony przedszkolak powłócząc nogami, tnąc zamarznięte błotko ze śniegiem. Dokładanie w kolorze nieba. Chrupało. Każdy krok dokonywał wyrwy w szarości. Przez te wyrwy, dotarł do mnie śpiew ptaków. Wtedy mnie olśniło. Właśnie po niego tu przyszłam. Szarość zaczęła się odłupywać. Najpierw spadały pojedyncze kry, ale nagle cała runęła i roztrzaskała się o taflę stawów. Odłupana z szarości wróciłam.
#theme-winter
Hanna Gawrychowska a jak się już odłupałaś to na kolorowo ? bo nie wiem czy się też odłupywać